Miałam przyjemność przetestować dwa z nich:
Charakteryzują się przede wszystkim intensywnym, żywicznym zapachem. Kosmetyki są (jak wszystkie produkowanie/dostępne w krajach skandynawskich) hipoalergiczne. Wszystkie posiadają dodatek olejku z drzewa herbacianego, co jest zapewne źródłem charakterystycznego, żywicznego zapachu. Jest on dość intensywny i długo się utrzymuje. Mi osobiście nie przeszkadzał, a rano działał bardzo pobudzająco i orzeźwiająco. Zaznaczę od razu – zawierają parabeny, niestety. Jednak moja cera jest BARDZO wrażliwa na wszelkie zaskórniki, pryszcze i zapychania – te kosmetyki akurat u mnie tego nie spowodowały.
Krem ma nietypową, beżową barwę, wygląda przez to trochę jak podkład w płynie, przez co idealnie nadaje się pod makijaż, chociaż nie nadaje skórze koloru. U mnie dodatkowo powodował, że wszelkie wypryski i zaczerwienienia traciły intensywne, niepożądane barwy. Ma bardzo lekką, wręcz lejącą konsystencję, prawie że mleczka. Aczkolwiek doskonale nadaje się też na noc, szczególnie po wmasowaniu go delikatnymi ruchami w skórę. Nawilża odpowiednio, ale nie nazwała bym go cudem. Jest po prostu przyzwoity.
Skład (podobny do: Iwostin PURRITIN REHYDRIN):
Woda, Gliceryna, Olejek morelowy, Dicapryryl carbonate (działanie ochronne, wspomaganie warstwy lipidowej, tworzy ochronny film na skórze), Gliceryl stearate (substancja pochodna oleju kokosowego bądź słonecznikowego, zatrzymuje wodę w skórze), pentaerythrityl distearate (stabilizator konsystencji), olejek z drzewa herbacianego 1%, Camellia sinensis (herbata chińska), Ceteareth-20 i Ceteareth-12 (emulgatory), phenoxyethanol (konserwat; dziwi mnie jego obecność – ta substancja może podrażniać w dość poważny sposób, aczkolwiek z moich obserwacji wynika że tego nie robi 🙂 ), Butyl Methoxy-dibenzoylmethane (absorbent UV), Sodium Polyacrylate (składnik konsystencjotwórczy), Palmitynian cetylowy (natłuszcza, wygładza), Alkohol cetearylowy, tokopherol (witamina E), hydrogenated polydecene (zatrzymuje wodę, działa przeciwzmarszczkowo – dla mnie póki co bezużyteczna funkcja 🙂 ), trideceth (kolejny przeciwzmarszczkowy), methyl-, ethyl- i propyl- paraben (wiadomo – samo zło), perfum, kwas cytrynowy i limonkowy, krzem.
Żel oczyszczający posiada tą zasadniczą zaletę, że nie podrażniał mi oczu. Nie piekł, nie zaczerwieniał ani nie robił niczego złego z wrażliwymi okolicami. Jeżeli w momencie spłukiwania dostał się do ust nie powodował żadnego chemicznego, ostrego smaku. Stąd podejrzewam, że zapewnienie producenta o istnieniu naturalnych składnikach może być bliskie prawdzie. Jest niezwykle wręcz ekonomiczny! Używam, używam i nie mogę zużyć xD.
Skład:
Woda, Poliglukozyd laurylowy (substancja myjąca i łagodząca), gliceryna, Lauryl Glucose Carboxylate (frakcja oleju kokosowego bądź palmowego), cocamidopropyl betaine (aktywnie myjący, pochodzenia roślinnego), coco-glucoside (subst. uzyskiwana z oleju kokosowego i skrobii kukurydzianej; aktywnie myjąca), PEG-120(czymkolwiek jest – niestety, nie znalazłam wyjaśnienia zagadki. jeszcze :D), glyceryl oleate (nawilża i utrzymuje wilgoć; pochodzenie roślinne), olejek z drzewka herbacianego 1%, phenoxyethanol (jak wyżej), kwasek cytrynowy, methyl-, ethyl- i propyl- paraben (samo zło po raz kolejny), kwas sorbinowy (otrzymywany z jarzębiny, konserwant, wyjątkowo bezpieczny), hydrogenated palm glycerides citrate (ester utwardzonego oleju palmowego, kwasu cytrynowego i gliceryny; konsystencjotwórcza), tocopherol (witamina E).