Jeżeli chodzi o czarne, to się będę chwaliła 😉

Dostałam wczoraj to małe, czarne cudo, które zachwyca mnie zarówno swoim wnętrzem jak i powierzchownością. Specjalnie cały miesiąc nie kupowałam nowego czarnego eyelinera, bo wiedziałam, że to maleństwo jest w drodze. Spełniaczem mojego kolejnego małego marzenia jest oczywiście Mój M. :*

Tak z pierwszych wrażeń, to uwielbiam opakowanie. To matowe szkło i srebrna zakrętka są takie akurat – nieprzekombinowane, wygodne w użyciu, ale i estetyczne. Co do wnętrza… Pierwsze użycie bardzo przyjemne. Używam do niego pędzelka skośnego z Essence (znany i lubiany). Bardzo łatwo i przyjemnie się rozprowadza i dzisiaj wytrzymał bez problemu cały dzień. Zobaczymy jak będzie jutro 😉

A co do zielonego…

Taka zabawa łańcuszkiem i muliną 🙂 Teraz marzy mi się druga wersja, z innym zestawem kolorystycznym, ale to może za parę dni, jak będę mogła pokazać do czego ów zestaw miałby pasować 😉
Patent bardzo prosty – zaplatanie warkoczyka z muliny, przy czym skrajny sznureczek przechodzi przez co drugie oczko. Splot musi być dość luźny żeby widać było wzór i łańcuszek się nie okręcał. Niestety całość wymaga kilku prób i błędów do opanowania techniki. Supełek na końcu zabezpieczyłam dodatkowo kropelką super glue, żeby się czasem nie rozwiązał.

A tutaj doskonały instruktarz i moja inspiracja do tej zabawy:

8 odpowiedzi

  1. Szczerze mówiąc nie wiem jak to dokładnie z nim jest 🙂 Mój przywędrował z Anglii. Z tego co czytałam na Wizażu bywał w Polsce, ale bardzo ciężko dostępny 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *