Problem pewnie nie na tak wielką skalę, ale jednak zdarza się: idziesz do sklepu i na półce towar ma jedną cenę, a w kasie okazuje się, że cena jest wyższa.
Dlatego uważam, że warto wiedzieć, że prawo chroni w takich sytuacjach klienta. Ponieważ zgodnie z art. 543 Kodeksu cywilnego „Wystawienie rzeczy w miejscu sprzedaży na widok publiczny z oznaczeniem ceny uważa się za ofertę sprzedaży”. Oznacza to, że sprzedawca ma obowiązek sprzedać towar po takiej cenie, pod jaką był wystawiony na półce.
Będąc kiedyś w Rossmanie niedługo po otwarciu, dorwałam jeden z kosmetyków na których mi zależało w promocyjnej cenie. Bardzo się ucieszyłam i popędziłam do kasy. Pani zeskanowała kod kreskowy i okazało się, że cena jest wyższa. Dość mocno zdziwiona natychmiast zakomunikowałam to Pani kasjerce, która poszła sprawdzić cenę na półce. Po powrocie przeprosiła mnie i nabiła niższą cenę.
Przyznaję, że wtedy myślałam, że zrobiła mi grzeczność swego rodzaju. Dopiero później dowiedziałam się, że miała taki obowiązek.
Innym razem udało mi się wynegocjować w spożywczaku niższą cenę lodów, w podobnej sytuacji. I wszelkie tłumaczenia, że nikt nie zdążył zmienić ceny na półce nic tu nie zmieniają. Towar z oznaczeniem ceny jest informacją dla klienta, która wiąże sprzedawcę więc w jego interesie jest dbać o prawidłowe oznaczenie. Klient nie powinien się tym przejmować.
Podobnie np. w przypadku zabiegów u kosmetyczki. Mam prawo do z góry ustalonej ceny za zabieg i prawo do pytania o to oraz rezygnacji z zabiegu. Więc nie opłaca się milczeć i wstydzić. Bo być może sprzedawca popełnił korzystny dla klienta błąd, bądź chce naciągnąć czy oszukać.

Jedna odpowiedź

  1. O, no ja wiedziałam o tym (moja mama jest m.in. po administracji) przepisie…
    Ale wczoraj w Kauflandzie widziałam sytuację, gdzie jakaś babcia kupowała pieczarki. Kasjerka nabiła jej cenę wyższą, bo okazało się, że cena na kasie była wyższa o ok. 60 gr i zapytała babcię, czy może taka wyższa cena być (wcześniej nawkręcała babci, że ta źle spojrzała na cenę itd. – babcia uwierzyła) i nabiła ją. Ja nic nie mówiłam, bo stałam trochę za daleko, no ale w sumie szkoda babci.

    A Ada, ciekawi mnie, czy orientujesz się jak to jest z rezygnacją z wina w restauracji?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *