China Shopy, eBay i sklepy za 4,50 to miejsca, które odwiedzam zawsze gdy mam okazję. Dlaczego? Ponieważ znajduję tam często gęsto sporo interesujących drobiazgów za naprawdę niewielkie kwoty. Co prawda jest to loteria – niekiedy w morzy śmieci nie da się niczego wyłowić. Ale cierpliwość popłaca 😉
O BeautyBlenderze, kosztującej fortunę gąbeczce słyszał chyba każdy. Ja jeszcze nie uderzyłam się tak mocno w głowę żeby wydać na kawałek tworzywa sztucznego 80 zł czy więcej. Natomiast ok. 5 zł na eBayu to już zupełnie inna sprawa 😉
Droga do Polski z Chin zajęła 3 tygodnie, ale przesyłka była darmowa ;). Przyznaję, że na początku niemiłosiernie waliła typową, chińską gumą. Ale wystarczyło ją raz wyprać, żeby po prostu przestała pachnieć w ogóle.
No i przyznaję, nie wyobrażam sobie bez niej makijażu już :). Naprawdę, daje niesamowity efekt, szczególnie z bardzo rzadkimi, płynnymi podkładami. Sprawia, że nie widać w ogóle, że coś jest na skórze, a jednocześnie mamy krycie (zależnie od podkładu), wyrównany kolor, ładne zmatowienie itd. Niesamowita różnica :). Żaden pędzel ani drogeryjna gąbeczka nie dały mi takiego efektu.
Znam narzekania na jakość. Moja domywa się bardzo dobrze i nie zauważyłam żadnych pęknięć, ale być może 2 miesiące to jeszcze za mało żeby to zauważyć. W każdym razie uważam, że przy tym pułapie cenowym, wymiana takiej gąbeczki raz na kwartał to nie jest żadna tragedia 😉 Nawet dla biednej studentki 😉
Za taką cenę chyba i ja się skuszę 🙂
Z całego serca polecam 🙂
Ja też mam gąbeczkę 🙂
Oryginalną czy tak jak moja, z Chin :)?
Ja miałam kiedyś Gąbeczkę z Cosmo, ale po jakimś czasie się jej pozbyłam. Planuję jednak nabycie kolejnej 😉 Mam inne nastawienie i tego się trzymam 🙂 Kosztuje ok 5funtów w UK, więc nie jest źle 🙂 No i nie śmierdzi gumą 😛