Ciepła niedziela, niezbyt wiele do zrobienia i już się wałęsam jak bezpański pies po okolicy. I zbieractwo jakieś dziwne uprawiam. Ale nie mogłam się oprzeć! 😉




Mimo, że to już raczej trochę późno, kolorów było pełno, więc przytachałam trochę do domu. Przez jakiś czas będą mi ubarwiały parapet. Swoją drogą, chyba wzbudziłam lekką sensację wśród przechodniów – z przedszkola już ewidentnie wyrosłam, więc albo byłam w ich odczuciu zdesperowaną studentką szukającą obiadu (w najlepszym przypadku), ewentualnie panną stosującą dziwne używki i przeżywającą gastrofazę :P.


Jarzębina urzekła mnie najbardziej. Soczysta czerwień wyjątkowo mi podpasowała. I dobrze wygląda w roli dekoracji. Zarówno w słoiku po sosie jak i saute ;). Wykorzystałam też świecznik kupiony w chińskim sklepie za 1 zł i kawałek wstążki pozostały po wczorajszych segregatorach. 


Czasem trzeba tak sobie wyjść, bez celu 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *