Czerwona szminka jest czymś, co dodaje pewności siebie, seksapilu i jest synonimem klasyki. Ja dodatkowo uwielbiam ją za podkreślanie królewno-śnieżkowych cech mojej urody. Nie mogłam więc się powstrzymać przed kolejną.
Tym razem padło na Catrice. Po części dlatego, że już od jakiegoś czasu chciałam wypróbować tę firmę, a po części dzięki wrześniowej promocji jaką na nią trafiłam. Bawi mnie trochę to „Chanelkowe” tłoczenie nazwy firmy w samej szmince ;).
Wdzięczny tytuł nawiązujący do wysokich obcasów, tym bardziej pasuje mi do koncepcji klasycznego, bardzo kobiecego ubioru.
Bardzo polubiłam opakowanie. Dość ciężkie, ale bardzo ładnie wykończone, dające poczucie trochę lepszego produktu. I znowu „Chanelkowy” akcet – charakterystyczne kliknięcie przy zamykaniu. W moim odczuciu nawiązanie jest ewidentne ;).
Trzyma się całkiem nieźle i nie zjada w trakcie noszenia (a ja naprawdę dużo gadam!). Z niewielkimi poprawkami przetrwała jedzenie. Nieco wysusza, ale nie przeszkadza mi to jakoś bardzo. Nie pamiętam dzisiaj ile za nią zapłaciłam, ale bardzo niewiele, kwota rzędu kilku złotych. W cenie regularnej to chyba coś koło 15-17 zł.
I wreszcie, prezentuje się na tyle efektownie i soczyście, że zasłużyła na miejsce w banerze. Czerwień zdecydowanie pasuje mi do jesieni i zimy. Więc pewnie często będę z niej korzystała. Łączy to co lubię – przyjemne użytkowanie i dobre rezultaty.
Polubiłyśmy się.
ladna 😉 ja ogolnie jakos nie widze sie w czerwieniach, lepiej mi w rozach i malinach 😉
ale wielki plus za pigment i blysk na ustach! i cene oczywiscie 😉
Zdecydowanie dodaje pewności siebie 🙂 Piękny kolor
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Ja jeszcze nie mam na tyle pewności siebie, żeby używać czerwonej szminki 🙂
Pozwól więc czerwonej szmince dodać sobie tej pewności! 😉
ja uwielbiam czerwone szminki na ustach , mogłabym w nich chodzić cały czas : )
Pozdrawiam i zapraszam do obserwowania 😉