Dzisiaj w pociągu, wyciągając z torby rozprutą rękawiczkę, naszła mnie refleksja na temat usterek i postanowiłam się nią tutaj podzielić oraz rzucić sobie wyzwanie.

Sama się sobie dziwię dlaczego tak jest. Otóż mam na myśli usterki – jakieś drobne defekty, śmiesznie proste, drobne czynności, które odkładam na Św. Nigdy i które uprzykrzają mi życie. Tak, jak wspomniane wcześniej rozprute rękawiczki czy niezamontowana żaluzja okienna.

Z logicznego punktu widzenia, nie ma to najmniejszego sensu. W ciągu dnia mam kilka momentów idealnie nadających się do drobnych prac (np. w trakcie oglądania seriali lub jako przerwa w wysiłku intelektualnym), a z bliżej nieokreślonego powodu tego nie robię. A jako, że nie lubię marnowania czasu, stwierdzam: dość. 

I rzucam sobie wyzwanie:
W ciągu najbliższego tygodnia zlikwiduję poniższą listę usterek i rozprawię się z tymi, które ewentualnie pojawią się na bieżąco.

Lista usterek na dzień dzisiejszy:

  1. Rozpruta rękawiczka
  2. Niezamontowana żaluzja okienna
  3. Niedoszorowana forma do tarty
  4. Niedokręcona śrubka w patelni
  5. Nieuporządkowana szafka łazienkowa
  6. Niedokręcone wieczko pudełka na biżuterię
  7. Szuflady w szafie do „pozapinania”
  8. Pęknięty szef podszewki płaszcza

Równo za tydzień, w poniedziałek zdam relację z tego jak mi poszło. Obym się zebrała w sobie i nie musiała nadrabiać zaległości w poniedziałek rano ;).


A może ktoś razem ze mną skusi się na to wyzwanie?

3 odpowiedzi

  1. Na pierwszy rzut oka – masz rację, zgadzam się. Ale jednak stawianie sobie wyzwań, motywuje mnie lepiej. W końcu gdyby było inaczej i mobilizowałabym się do tych drobiazgów na co dzień, nie byloby powyższego posta 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *