fbpx
Wszystko Pod Kontrolą

Belgijska czekolada to jedno z pierwszych skojarzeń kiedy słyszymy „Belgia”. Przy okazji, mi czekolada bardzo kojarzy  się z Walentynkami. To dla mnie taki podstawowy słodycz tego okresu. Bo jak lepiej wyrazić uczucia niż przez bombonierkę? Dlatego stwierdziłam, że połączę jedno z drugim – opowiem czym właściwie jest belgijska czekolada i pokażę Wam kawałek walentynkowej, belgijskiej atmosfery.

Historia i formy czekolady

Obok piwa, gofrów i frytek, belgijska czekolada jest chyba najbardziej znanym produktem tego malutkiego kraju, konkurując już chyba tylko ze Szwajcarią w tej dziedzinie. Będąc tu, natrafia się na czekoladę dosłownie na każdym kroku. I tak było w zasadzie od XVII w, poprzez XIX w., w którym nastąpił czekoladowy rozkwit lokalnych producentów aż do czasów współczesnych.

Żeby nazwać ją belgijską, czekolada musi spełniać kilka podstawowych warunków. Przede wszystkim musi zawierać 35% czystego kakao, a rafinowanie, mieszanie i konszowanie musi odbywać się na terenie Belgii. Dostarczana jest w bardzo wielu różnych formach. Czekolada jest tu w tabliczkach, na gofrach, płynna w filiżankach.

Jednak tą taką najbardziej klasyczną formą jest pudełko czekoladek. A najpopularniejsze są praliny. Czyli czekoladowa skorupka, zwana czasem muszlą, wypełniona miękkim nadzieniem, zwykle w innym smaku. I te smaki mogą zawierać praktycznie wszystko. Orzechy, likiery, kawa, kremy waniliowe, owocowe i w zasadzie każde inne.  Podobnie z resztą jeżeli chodzi o kształty, jest ich nieskończona ilość.

Mniej popularnym ale zwalającym z nóg okazem jest ganache. Powstaje z czekolady połączonej z ciepłą śmietaną. Po zastygnięciu otrzymujemy bardzo delikatne kawałki czekolady, które upłynniają się w palcach. Więc trzeba je szybko przenieść do ust, bo to tam rozpływają się najlepiej.

Czekoladki najczęściej sprzedawane są w ballotin. Jest to typ opakowania wymyślony w XIX wieku przez żonę właściciela firmy Neuhaus. To opakowanie jest charakterystyczne dla belgijskiej czekolady i nie powinno być używane do żadnej innej. Składa się z pudełka wyłożonego papierem, zamykanego na cztery skrzydełka. I każda szanująca się chocolatier ma takie w swojej ofercie.

Wielki test pralinek

I jak już przy czekoladkarniach jesteśmy. Stwierdziłam, że do filmu nabędę po takim ballotin z trzech największych i najpopularniejszych firm. Padło więc na Neuhaus, dyktatora trendów. Oprócz tego zdecydowałam się na Leonidasa, który jest dostępny dosłownie wszędzie i którego już wcześniej próbowaliśmy. A sam film był okazją dla mnie do spróbowania czekoladek Godiva, które  bardzo mnie ciekawiły, głównie ze względu na nawiązanie do legendy o Lady Godivie, nago protestującej przeciwko podatkom w XIII-wiecznej Anglii.

Urządziliśmy sobie z Michałem wielki test czekoladek. Nie na raz rzecz jasna, bo przy tej ilości słodyczy człowiek szybko wymieka. Do tematu podeszliśmy bardzo profesjonalnie, czekoladki dzieliliśmy na pół i ocenialiśmy w skali 1 (najgorzej) do 10 (czekolada idealna). Co ciekawe, żadna z czekoladek nie była oceniona jako mniej niż 3 i więcej niż 9,5. Krytyczni jednak jesteśmy.

I podsumowując ten nasz testing, stwierdziliśmy, że najbardziej nam smakuje jednak Leonidas. Najwięcej czekoladek z tej palety było blisko ideału, a jednocześnie cena jest całkiem rozsądna. Za pudełko 250 g czekoladek zapłacimy 7,15 euro. Podobnie wszystkie obdarowane w święta tymi czekoladkami osoby również były bardzo zadowolone.

Drugi na podium był Neuhaus. Ja byłam i jestem absolutnie oczarowana opakowaniem w stylu rosegold. Zdecydowanie najbardziej zjawiskowe. Czekoladki były tez bardzo różnorodne i praktycznie się nie powtarzały. Jednak tutaj już cena jest wysoka, bo prawie 27 euro i dodatkowo obsługa w sklepie była średnio miła. Co zapewne jest zupłnym przypadkiem.

Ostatnia była Godiva, w zasadzie z dwóch powodów. Tutaj wszystkie czekoladki się powtarzały i byly najmniej różnorodne. A drugi jest taki, że te zdecydowanie mają najgorszy skład. Z resztą, jak pytałam miesiąc temu co Was interesuje, pojawiło się pytanie o składy. I tak jak Neuhaus i Leonidas mają bardzo spoko składy, tak Godiva zawiera olej palmowy utwardzany i syrop glukozowo fruktozowy tak dla przykładu. Widzicie jak ja się dla Was poświęcam? Za to obsługa w sklepie Godiva na rynku była fantastyczna. I jeszcze częstują gorącą czekoladą.

Jakie czekoladki kupić?

Jeżel natomiast odwiedzacie Brukselę i chcecie się zaopatrzyć w czekoladki, to z takich praktycznych porad:

Belgijska czekolada zawsze dobra

To jest w zasadzie tyle z tego co Wam chciałam pokazać i opowiedzieć. Dajcie znać jak Wam się podobał film i czy chcieli byście spróbować tych czekoladek?

Serdecznie zapraszam też do subskrybowania mojego kanału, bo to zapewne nie ostatni tak apetyczny film. Oprócz tego, życzę Wam przyjemnego wieczoru Walentynkowego – pełnego miłości przede  wszystkim do siebie!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *