W związku z obecną sytuacją społeczną, większość z nas (przynajmniej Ci odpowiedzialni) zostaje w domu. Mamy więcej czasu, a zbliża się koniec pierwszego kwartału 2020. Dlatego uważam, że to świetna okazja aby przejrzeć plany na ten rok i upewnić się, że mamy nasze cele pod kontrolą.

Jak głosi motto mojego bloga – lubię mieć wszystko pod kontrolą. Oczywistym jest, że nie wszystko da się mieć pod kontrolą. Za to pełen wpływ mam na pewno na mój odbiór, postrzeganie i reakcje na sytuację. Dlatego w ostatnim czasie zaczęłam dużo bliżej przyglądać się temu jak planuję i realizuję swoje cele tak, by mieć na to jak największy wpływ.

Wyznaczanie celów

Klasyką jeżeli chodzi o metody wyznaczania celów jest metodologia SMART. Ewentualnie coraz popularniejsza ostatnimi czasy SMARTER. Doskonała dla korporacji, ale niekoniecznie sprawdza się w życiu prywatnym, gdzie oprócz tego, że mamy swój system osobistych wartości i priorytetów, to jeszcze realizujemy wiele różnorodnych celów na raz.

I tak nas nauczono stawiania sobie celów. Do końca maja schudnę 5 kilogramów. Znacząco poprawię stan mojej cery w ciągu najbiższych 30 dni. Ewentualnie – do końca roku dostanę awans. To jest po prostu frustrujące. Dlatego, że na każdy z powyższych celów wpływa mnóstwo czynników, nad którymi nie mamy kontroli. Oprócz tego są to duże cele, na które składa się wiele pomniejszych zadań. Są rozpisane w dalekim horyzoncie czasowym. To wszystko może być zwyczajnie przytłaczające.

Cele wynikowe

Typ celów, którego przykłady podałam powyżej to cele wynikowe. Skupiają się na osiągnięciu określonego rezultatu. Najczęściej jest on wyrażony liczbowo lub czasowo. Ewentualnie jest zero-jedynkowy – albo się udał, albo nie.

Takie cele sprawdzają się u mnie, jeżeli są relatywnie proste do zrealizowania. Czyli np. nie wymagają ode mnie wiele pracy nad sobą. Doskonałym przykładem tego typu celu w moim przypadku są te finansowe. Mam już tak, że jeżeli założę sobie plan oszczędnościowy, to umiem się go trzymać w miarę konsekwentnie. Ponieważ oszczędności są zawsze pierwszym wydatkiem na początku miesiąca, to niejako ten cel realizuje się poza mną. Ale nie wszystkie cele realizuje się tak przyjemnie.

Cele procesowe

Eksperymentując na sobie, zauważyłam w ostatnim czasie ciekawą zależność. Jeżeli dokładnie rozpisuję działania na najbliższy czas i skupiam się na ich realizowaniu krok po kroku, to nawet nie zauważam jak dużo udaje mi się zrobić. Cel jest realizowany niejako przy okazji wykonywania poszczególnych zdań. Rodzi to mniej frustracji, bo podobnie jak przy prostych celach wynikowych, dzieje się to niejako poza mną. Mimo, że nie są to cele, które realizuje mi się w prosty sposób.

Pozwala to też skupić się na tym, na co mam wpływ. Zadania, które sobie stawiam, to te, które sama mogę realizować. Liczba treningów w tygodniu, wysłanych ofert do potencjalnych klientów, czy przygotowanych filmów na kanał. Każde z zadań rozpisane na kroki tak, by przystępując do realizacji, nie zastanawiać się nad tym co będzie za miesiąc, dwa czy rok. I w ten sposób, nawet nie muszę myśleć o tym, że mam swoje cele pod kontrolą. Swoją drogą, ten typ celów w sporcie określa się mianem mistrzowskich.

Cele pod kontrolą

Takie planowanie procesowe ma dwie zasadnicze zalety. Po pierwsze daje elastyczność. Dużo łatwiej skorygować kurs w momencie gdy działamy na zadaniach, a nie na wielkich, sztywnych celach na lata. Po drugie, i mówię to z własnego doświadczenia, czuć moc. Moc działania i wpływania na sytuację. Patrząc na to ile i jak udało mi się zrealizować w ostatnim kwartale byłam wręcz zaskoczona. A taka moc sprawcza powoduje, że jesteśmy bardziej pewni siebie i zmotywowani. Ale wcale nie polecam rewolucji. Jeżeli kusi Cię moc sprawcza, to wybierz jeden cel i zmodyfikuj go z wynikowego na procesowy. Zobacz czy to zadziała też na Ciebie. I koniecznie daj mi znać tu bądź na YouTube jak się mają Twoje cele pod kontrolą.

Dodatkowe źródła:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *