Miałam w planach zupełnie inny materiał. Jednak zmieniłam zdanie i postanowiłam się podzielić… listą rozterek. Temat jest ze mną już od kilku lat, a wczoraj dostałam dodatkową motywację by sformułować to, co mi leży na wątrobie. Mianowicie chcę opowiedzieć jak działalność charytatywna i związane z nią działania budzą we mnie wątpliwości.
Pomaganie jest trudną profesją
Ostatnim czego chcę jest twierdzenie, że działalność charytatywna to coś złego. Wręcz przeciwnie. Uważam, że naprawdę można wiele zdziałać, chcąc po prostu zmienić jakiś fragment rzeczywistości na lepsze. Tyle, że samo udzielanie pomocy to cholernie trudna rzecz. Mam na myśli mądre udzielanie pomocy, takie, które jest przemyślane, działa długofalowo i nie jest obliczone wyłącznie na czyjś wizerunek. I nie zawsze jestem przekonana, czy
A niestety często działalność charytatywna jest wykorzystywana jako po prostu poprawiacz PRu. Chociaż przyznaję, że to mnie aż tak bardzo nie martwi. Wychodzę z założenia, że jeżeli nawet dla własnej korzyści, to jednak może wyjść z tego coś dobrego. Ktoś w rezultacie otrzyma pomoc. W najgorszym przypadku, inicjatywa, która potrzebuje rozgłosu ją otrzyma.
Wyręczanie instytucje publicznych
Za to dużo bardziej martwi mnie inna kwestia. Organizacje charytatywne często wyręczają instytucje państwowe. I tu tkwi dla mnie najmocniejsze źródło wątpliwości. Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy co roku zbiera miliony złotych. Kwoty te pochodzą bezpośrednio z kieszeni ludzi dobrej woli. I są przekazywane często do publicznych instytucji, korzystamy z nich wszyscy. Mniej więcej tak samo działa podatek. Tyle, że nie jest on dobrowolny w przypadku dobroczynności. I tak się dzieje w wielu innych przypadkach.
Powiem szczerze, że jak na to wszystko, wychodzi prezydent tego kraju, przedstawiciel władzy wykonawczej, namawiając obywateli państwa, któremu przewodzi do przekazania kolejnych pieniędzy na służbę zdrowia, to robi mi się nie dobrze. Tym bardziej jak jeszcze wzywa premiera, faktyczną władzę wykonawczą, do zrobienia tego samego. Mimo, że obywatele tego państwa płacą podatki w bardzo wielu formach, by w ich imieniu państwo spełniło określone funkcje. Oczywiście doskonale zdaję sobie sprawę, że jest to element kampanii prezydenckiej, że jest to obliczone na dotarcie do młodszych wyborców, na poklask, na ocieplenie wizerunku. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to kolejna próba sięgnięcia do mojej kieszeni w celu rozwiązania problemu, który w moim odczuciu leży gdzie indziej.
Najzabawniejsze jest to, że ja to często i tak robię. Wspieram zbiórki, fundacje, określone instytucje, których działalność mnie przekonuje. Jestem też fanką tego, że twórcy przekazują określony procent swojego zarobku na daną fundację. Np. Pani Swojego Czasu, która przekazuje procent od przychodu z określonych produktów na Kosmos Dla Dziewczynek. Albo wydawnictwo Altenberg wspierające Pajacyka. Jest to dla mnie dużo bliżej sensu dzielenia się i pomagania. Podobnie doceniam wszelkie sytuacje, w których zamiast pieniędzy, ktoś poświęca swój prywatny czas i umiejętności, jak np. prawników działających pro publico bono czy fundacji o takim modelu, jak np. Akademia Przyszłości, która rekrutuje osoby pomagające dzieciom mniej uprzywilejowanym uczyć się i rozwijać.
Altruizm a egoizm
Wreszcie, czasem mam wrażenie, że wpłacenie pieniędzy na jakiś cel jest zwyczajnie bardzo proste. Zajmuje chwilę, można to zrobić wygodnie i doskonale uspokaja sumienie. Podnosi samoocenę, często nawet niewielkim kosztem kilku, kilkunastu złotych. Granica między altruizmem, a egoizmem, o ile istnieje, jest bardzo cienka. Nie mogę się uwolnić od wrażenia, że częściej niż rzadziej wystarczy się rozejrzeć po swoim otoczeniu żeby znaleźć sytuacje, w których można pomóc. Członkowie rodziny, osoby mieszkające w pobliżu czy nawet znajomi, którzy niekoniecznie potrzebują bezpośrednio pomocy finansowej. Czasem bardziej potrzebują czyjegoś czasu, pomocy w wykonaniu czegoś czy chociażby zauważeniu ich potrzeb.
Nie mam za bardzo odpowiedzi na powyższe wątpliwości. Działalność charytatywna jest po prostu kolejną dziedziną życia, która nie jest ani czarna ani biała. W efekcie, to co robię, nawet jeżeli moje intencje są dobre, niekoniecznie zadziała jednowymiarowo pozytywnie.