Nie za wiele się zmieniło w ciągu ostatniego miesiąca. Dalej sobie pracuję, piję herbatkę, jak mi się przypomni i sobie zrobię jogę. No i wyszło mi z tego to, co było przydatne w kwietniu.

Najprzydasiem w tym miesiącu okazał się mój prezent urodzinowy. Mianowicie dostałam słuchawki Samsung Buds+. I to był prezent zażyczony, żadnych niespodzianek. No i trafiłam – sprawdzają się fantastycznie. Przede wszystkim zachwyca mnie bezproblemowość noszenia. Nic się nie plącze, nie haczy żadnych kabli. A przy tym całkiem długo wytrzymują na baterii.

Jedyna wada dla mnie to zasięg. Rzekomo miał być do 30 metrów, ale jednak czasem sie gubi w pokoju obok. Ale przyznam, że nie jest to problem, który dyskwalifikuje ten gadżet. Za to na pewno pomaga mu wygląd. Są po prostu śliczne. I liczę że zostaną ze mną na co najmniej tak długo jak moje poprzednie JBL, które dopiero niedawno zaczęły się rozpadać.

Muzyka w roli narzędzia

Przy okazji, z rzeczy niematerialnych – wróciłam do intensywniejszego słuchania muzyki. Miewam takie okresy, gdzie nie słucham niczego, ale ostatnio zaczęłam to traktować narzędziowo. Moja lista buduarowa służy mi do wprowadzenia się w stan relaksu. Głównie gdy ćwiczę, masuję się szczotkuję na sucho, biorę kąpiel, robię pielęgnację twarzy. Dzięki temu łatwiej mi się fizycznie zrelaksować.

Są to głównie kawałki śpiewne, ale spokojne. Takie, do których mogę sobie wyć, ale nie są skoczne, więc nie przeszkadzają mi w dostrojeniu się do snu. Lista na razie nie za długa, ale będę do niej dalej dokładała. Jeżeli ktoś ma ochotę, to zapraszam!

Zajedwabiście

Przydatne w kwietniu jakoś mi się tak ze sobą łączą. Bo kolejnym przydasiem są poszewki na poduszkę. Zainwestowałam w 100% jedwab. Głównie dlatego, że moja skóra zaczyna się starzeć i źle jej robi odgniatanie. A jednak jedwab obchodzi się z moją twarzą bardzo delikatnie. Nie jest to najtańsza impreza. Jest sporo sklepów internetowych w Polsce, które wołają kilaset złotych za jedną poszewkę. Moje na szczęście były nieco bardziej przyjazne kosztowo. Zapłaciłam ok. 12 euro za sztukę. No i są niesamowicie przyjemne w dotyku.

Kobiety w obcych kulturach

Tak jak już pisałam i mówiłam jakiś czas temu, w obecnej sytuacji oglądam raczej produkcje, które są pluszowe. Ciepłe, zabawne, relaksujące. Żebym po obejrzeniu nie czuła, że mam więcej problemów niż przed. I w zeszłym miesiącu trafiłam na dwa takie seriale, które mają jedną wspólną cechę: bohaterka to dziewczyna, której życie w sporej mierze determinuje kulura w której się urodziła.

Never Have I Ever jest zdecydowanie tym serialem, który wpisuje się w trend teen drama. Jest dość zabawny, estetyczny, skierowany raczej do widza młodszego. To co mnie urzekło, to postać głównej bohaterkii dalekiej od ideału. Ma ona problemy emocjonalne, problemy z agresją i powody by je mieć. A przy okazji nad sobą pracuje, choć nie zawsze jej to wychodzi. Według mnie nie ma wiele takich postaci i to uważam za cenne.

Unorthodox to już zdecydowanie mniej cukierkowy obraz. Jest to serial bardziej dramatyczny i momentami wręcz mroczny. A jednocześnie wzruszył mnie ładnych parę razy. No i zafascynował od strony kulturowej. Jedyne co zdradzę, to że kończy się w moim odczuciu pozytywnie. I kompletnie mnie wciągnął na ładnych parę godzin. Bardzo dobry do eskapistycznych wieczorów.

Chwila sławy

Na koniec, przydatne w kwietniu nie byłyby pełne gdyby zabrakło tu Shero Magazine. A tym razem tym bardziej polecam, bo jest tam też mój tekst. I mnóstwo innej, wartościowej treści. Głównie o koronie, ale nie o tej, o której myślisz.

A Tobie co przydało się w kwietniu :)?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *