Masz tak czasem, że nie możesz się zabrać za jakieś zadanie? I nic nie działa – ani „po prostu zacznij”, ani nastrajanie się, ani szukanie odpowiedniej atmosfery. Po prostu coś Cię blokuje. I właśnie identyfikowanie tego, co mi przeszkadza okazało się doskonałym sposobem na brak motywacji.
Nie wiem jak
To dla mnie relatywnie nowa kategoria blokady. Czy może raczej niedawno zidentyfikowana. A tym, co mnie naprowadziło na trop tego problemu jest sytuacja nowej pracy. Nie ma siły żeby od pierwszego dnia wszystko wiedzieć i ogarniać. I zaczęłam utykać na konkretnych zadaniach. Nie podobało mi się to, więc zaczęłam analizować dlaczego odkładam je na bok. Problemem był pewien rodzaj niepokoju, który czuję przy nowych zadaniach. Szczególnie wtedy, gdy nawet nie wiem od której strony daną sprawę ugryźć. Rozwiązanie jest proste – wystarczy zapytać kogoś mądrzejszego albo poszukać informacji o tym jak coś zrobić. Ale żeby dojść do tego momentu trzeba sobie uświadomić, że w tym leży problem.
Zbyt duże zadanie
Klasyczna sytuacja – przesadziłam z gabarytem zadania i przeraża mnie zabieranie się za nie. Oczami wyobraźni widzę godziny żmudnej, nudnej, niekończącej się pracy. Więc nic dziwnego, że się za nią nie zabieram. Tutaj pomaga albo rozbicie dużego projektu na zadania (bo taka duża inicjatywa, to już w mojej opinii kwalifikuje się jako projek) albo skupienie się na procesie. Łatwiej odhaczyć pojedyncze kroki niż użerać się z kaszalotem.
Pominięte potrzeby
Nie wiem jak Ty, ale jak jestem głodna lub mi zimno, nie mogę się skupić. Tak samo jeżeli źle spałam. Naturalnie nie da się za każdym razem siadając do pracy być w idealnym stanie homeostazy. Jednak można na tyle na ile to możliwe zadbać o swój komfort. Ubrać się, zaspokoić głód i przygotować sobie dużą szklankę wody. Może jeszcze przy okazji puścić energetyzującą lub sprzyjającą skupieniu muzykę. Wtedy dużo łatwiej jest się zmobilizować do zrobienia czegoś, na myśl o czym nie tryskam entuzjazmem. Brak motywacji nie znika od razu, ale staje się mniej dokuczliwy.