Ani to nie jest typowa dla mnie forma wpisu, ani nie był to zbyt długo planowany zakup. Jednak stwierdziłam, że w obliczu braku pierwszych wrażeń faktycznych użytkowniczek, zrobię wyjątek. Szczególnie, że płeć okazuje się tu nie bez znaczenia. I tym sposobem wrzucam krótki materiał na temat tego jak po dwóch tygodniach sprawdza mi się Mi Band 5.
W okolicach europejskiej premiery Xiaomi Mi Band 5 pojawiło się sporo filmów i przyznaję, to mnie podkusiło. Zdecydowanie nie był to planowany zakup. A tym, co mnie głównie zaciekawiło były rozbudowane opcji monitorowania treningu i monitorowanie cyklu. I tak jak jeszcze na temat tego pierwszego trochę można poczytać, tak o drugiej funkcji wiadomo było tylko, że będzie.
Mi Band 5 – co poszło dobrze?
Jako, że przesiadłam się na Mi Band 5 z Mi Band 3, to jednak moje odczucia są dużo bardziej pozytywne niż gdybym po drodze zaliczyła 4. Przde wszystkim, to co mnie bardzo ucieszyło, to ładowanie. Wreszcie nie trzeba się szarpać z wyciąganiem urzdzenia z bransoletki. Tylko elegancko, magnetycznie ładujemy jak przystało na gadżet w 2020 roku. Oprócz tego jestem fanką rozbudowanej listy aktywności. Z rzeczy, na których mi zależało jest rowerek stacjonarny, joga, spacer i pływanie. Przy okazji, bajer taki, że można z nim pływać, ale tego niestety jeszcze długo nie przetestuję.
Z innych funkcji, jest dobry krokomierz, co jest dla mnie podstawą banda. Do tego ciekeawa funkcja Breathing, czyli kierowanej medytacji. Wbrew pozorom użyteczne mierzenie pulsu – przydaje się przy telefonicznych konsultacjach z lekarzem. Zamiast samodzielnego liczenia z opcją pomyłek, po prostu mierzymy. No i bardzo podoba mi się opcja przypominania o ruszeniu się. Bywa, że zasiedzę się nad Excelem, a band przypomina o chwili przerwy na ruch.
Cycles – chwilowo porażka
Jeżeli chodzi o funkcję Cycles, wnerwili mnie wszyscy technologiczny recenzenci. Wychodzi na to, że skoro są facetami to boją się tematu okresu. I większość z nich albo nie wspominała o funkcji wcale, albo z głupawym uśmieszkiem stwierdzała, że nie mają okresu, więc nie umieją w tą funkcję. To był chyba czynnik, który mnie tak wnerwił, że postanowiłam kupić i sama przetestować.
Pierwsza uwaga jest taka, że opaska nie monitoruje cyklu. Nie mamy tu mierzenia temperatury. Ona jedynie przewiduje ten cykl na podstawie danych, które same wprowadzimy. No i niestety chwilowo robi to bardzo nieudolnie. Zgodnie z jej predykcjami, okres powinnam mieć co tydzień. I to nie tylko ja! W sieci trafiłam na kilka wątków, w których inne dziewczyny opisują ten sam problem. Co ciekawe, chwilowo w mojej aplikacji telefonowej opcja Cycles zniknęła w ogóle. Ciekawe że zaraz po tym jak wysłałam z aplikacji bug report…
Pozostaje mi żyć nadzieją, że będzie to poprawione w kolejnej aktualizacji. Bo jednak samo powiadomienie wieczór przed to całkiem fajna opcja.
Nie ma tragedii, czekam na poprawki
Ogólnie jestem dość zadowolona z zakupu. Podoba mi się bajer kolorowego wyświetlacza. Bateria trzyma bardzo długo, jest kilka funkcji dla których widzę zastosowanie w przyszłości. Jako, że nie korzystam z języka polskiego w tym urządzeniu, to nie mogę się ustosunkować do problemów jakie zgłaszają inni polscy użytkownicy. Brak płatności NFC też mnie specjalnie nie boli.
Ogólnie uważam, że I zakładając, że za 40 euro jest całkiem akceptowalnie. A jeżeli któraś kolejna aktualizacja dla Mi Band 5 poprawi opcję cycles, myślę, że już w ogóle będę bardzo zadowolona.