Po wyjazdowo-świątecznym grudniu, styczeń to takie trochę zderzenie z rzeczywistością. Dlatego szukanie rutyny w nowym roku może pomóc wrócić do trybu pracy i mobilizacji.

Narzucona rutyna

Sporo się naczytałam i naoglądałam na temat dobroczynności rutyny w codziennym funkcjonowaniu. O tym, że poranny rytuał wspiera mobilizację do pracy, a wieczorny wycisza i pozwala dobrze się wyspać. Dlatego wźródła do tego postu na końcu podrzucę kilka źródeł ludzi mądrzejszych ode mnie, które traktują o temacie.

Sama też czułam, że takiej rutyny potrzebuję. Że kiedy zacznę dzień w sposób intencjonalny, idzie mi lepiej. No więc próbowałam taką rutynę sobie wymyślić, narzucić. Trochę w myśl tych instrukcji „wyobraź sobie swój idealny poranek”. I najczęściej energii do jej stosowania starczało mi na tydzień, dwa w porywach.

Przykład narzuconej rutyny z 2020, która nie zadziałała.

Szukanie rutyny

Gdzieś w połowie listopada zeszłego roku poddałam się. Odpuściłam kompletnie silenie się na codzienną rutynę. Poszłam na żywioł, dajac sobie przyzwolenie na chaos. I tu zadziała się magia. Bardzo szybko odkryłam, że intuicyjnie podążam za rutyną, która jest dla mnie naturalna. Instynktownie zaczęłam powtarzać określone elementy i schemat dnia, jednocześnie czując, że realizuję swoje potrzeby i zadania na dany dzień.

Nie jest to układ idealny, ani z góry ustalony. Dalej będę pracowała nad elemntami dnia, np. godziną chodzenia spać. Ale odkryłam, że moje ciche 15 minut po obudzeniu się na kawę i horoskop bardzo pozytywnie mnie nastraja na resztę dnia. Wyrzuciłam ze swojego życia śniadanie. Zwykle jadłam je z rozsądku, nie z głodu. Przestałam mieć wyrzuty sumienia, że nie zaczynam dnia od ruchu, a trening wolę zrobić wieczorem.

Szybki powrót do dobrych nawyków

Takie szukanie rutyny było czymś zupełnie odwrotnym do tego jak działałam wcześniej. Zamiast się zmuszać do określonych działań, zaczęłam delikatnie przesuwać i modyfikować swój naturalny rytm. A najlepszym sprawdzianem tego stanu był pierwszy roboczy dzień nowego roku. Po przerwie świątecznej i powrocie do domu, obawiałam się, że powrót do rutyny będzie trudny i zajmie długo.

I jakież było moje zaskoczenie, gdy od razu, pierwszego dnia wskoczyłam na dobrze sobie znane tory. Jednocześnie poczułam ulgę wracając do swojego w miarę przewidywalnego, zgodnego ze mną rytmu dnia. Utwierdziło mnie to w przekonaniu, że wypracowanie rutyny zgodnej ze sobą działa najlepiej.

Źródła:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *