Jako dziecko widziałam z jak wieloma sprawami, których często nie rozumiem muszą sobie radzić moi rodzice. I w początkach samodzielnego, dorosłego życia przerażało mnie jak wiele spraw trzeba samemu ogarniać. A to było jeszcze w kraju, w którym się urodziłam, wychowałam i wykształciłam. I za pomocą researchu i silnej woli, poradziłam sobie z każdą taką sytuacją. Ale potem zmieniłam kraj i musiałam zacząć od nowa. I okazuje się, że szkolenie z bycia belgijką istnieje i bardzo w takiej sytuacji pomaga.
A co to? A komu to potrzebne?
Belgia to bardzo specyficzny kraj. Jeżeli istniałaby skala trudności dostosowania się do życia w zagranicznym kraju, to ten byłby bardzo wysoko. Co z tego, że mały, skoro ma trzy języki urzędowe i żadnym z nich nie jest angielski (którego najczęściej uczymy się w Polsce). Do tego skomplikowany, wysoce zbiurokratyzowany system państwowy, pół-prywatna służba zdrowia i trzy różne regiony. Nie mylić ze wspólnotami językowymi. I cały ten mix przypłaciłam mnóstwem stresu, próbując sama to ogarnąć. I to nie ja jedna. Dlatego ktoś mądry wpadł w tym państwie na pomysł, że obcokrajowcom należy to i owo wyjaśnić. A z tego co wiem np. od przyjaciół w Anglii, tego typu działania wcale nie są standardem we wszystkich krajach.
I stąd trafiłam na szkolenie z bycia belgijką, a w zasadzie na integratie inburgering, co można przetłumaczyć jako kurs orientacji społecznej albo kurs integracyjny. Poleciła mi to koleżanka z pracy, która jest Rumunką w procesie ubiegania się o obywatelstwo. Dlatego początkowo myślałam, że to chyba nie dla mnie, bo ja jednak co do tego obywatelstwa to nie jestem przekonana i nie podjęłam jeszcze decyzji. Ale wgryzając się w temat odkryłam, że obywatelstwo to tylko element tego materiału.
Ale zanim pójdę
Jednak zanim trafiłam na kurs, musiałam się zapisać. Osobom w trakcie pierwszych dwóch lat po zarejestrowaniu się w gminie jest łatwiej. Załapałam się! Ale pamiętasz jak pisałam o wspólnotach językowych? Otóż pośrednio objawiają się one przy tych kursach. Dwie dominujące w Belgii to flamandzko- i francuskojęzyczna. Odpowiednio na północy i południu, a w Brukseli, czyli tu gdzie mieszkam, mieszana. No bo dlaczego miałoby mi być łatwiej, przecież to jakieś absurdalne założenie.
W każdym razie, jako osoba ucząca się francuskiego, stwierdziłam, że szkolenie z bycia belgijką wolę odbyć w centrum integracyjnym z tym właśnie językiem. I naprawdę bardzo intensywnie próbowałam się zapisać. Jednak z uwagi na liczbę zainteresowanych w tych centrach, poniosłam sromotną porażkę. I powróciłam do BON, czyli centrum po flamandzkiej stronie mocy. I powiem szczerze, że chyba po tej stronie zostanę. Wszystko poszło sprawnie, przyjemnie i w ciągu dwóch tygodni trafiłam na kurs.
Kurs od strony organizacyjnej
A więc szkolenie z bycia belgijką w tym przypadku ma dwa składniki. Kurs orientacji społecznej i kurs z języka niderlandzkiego. W moim przypadku obie usługi są bezpłatne, co do dzisiaj mnie pozytywnie szokuje, wiedząc ile zyskałam. Jeżeli chodzi o kurs językowy, jest to jeszcze przede mną. Jednak wstępnie wiem, że prawdopodobnie uda mi się znaleźć grupę w swojej okolicy i dostosowaną do mojego trybu życia.
Jeżeli chodzi o tą część integracyjną, trafiliśmy z Michałem do grupy polsko-języcznej. Początkowo byliśmy nieprzekonani do tej grupy (woleliśmy anglojęzyczną), ale z perspektywy czasu jestem zadowolona. Jednak kontekst kraju pochodzenia, który rozumie cała grupa pomaga. Z uwagi na obecną sytuację, szkolenie z bycia belgijką odbywałam dwa razy w tygodniu po trzy godziny, między 18:00 a 21:00 przez 6 tygodni. To tryb dla osób pracujących, ale z tego co kojarzę są też inne opcje czasowe. No i z uwagi na pandemię, uczestniczyliśmy zdanie, co osobiście bardzo sobie chwalę. Skrócenie czasu na dojazdy zdecydowanie na plus!
Od strony merytorycznej
Po tym przydługim wstępie wreszcie dochodzę do właściwego mięska czyli treści. Idąc na ten kurs miałam listę zagadnień do przerobienia:
- Emerytura i jak to działa
- Ubezpieczenie zdrowotne
- Urlopy macierzyńskie / rodzicielskie
- Własna działalność
- Podatki i zeznania podatkowe
- Zdobycie prawa jazdy
I wiecie co? Nie dość że dowiedziałam się wszystkiego, co chciałam, to jeszcze dostałam sporo bonusów, takich jak zrozumienie systemu edukacji (przydatne w kontekście posiadania/planowania dzieci), podstawowy proces zakupu nieruchomości, związki zawodowe czy tryby ubiegania się o obywatelstwo.
Od strony społecznej
Jestem niesamowicie zaskoczona tym, jak wiele się dowiedziałam i zrozumiałam z życia polonii w Belgii. Na co dzień praktycznie nie mam kontaktu z Polakami w tym kraju, a to jednak ciekawe i użyteczne rozumieć z czym się mierzą i jak tu funkcjonują. A przy okazji, trafiliśmy do grupy, której spora część uczestników jest tu od kilkunastu lat, a kurs był im potrzeby do procesu ubiegania się o obywatelstwo. I oni w zasadzie bardziej dzielili się swoim doświadczeniem niż zdobywali wiedzę. Dla takiej nowicjuszki, która przyszła na szkolenie z bycia Belgijką – bezcenne!
No i nie mogę nie wspomnieć o prowadzącej. Agnieszka jest niesamowitą i bardzo inspirującą osobą. Ma za sobą doświadczenie bycia nową w kraju, zdobycie obywatelstwa, a w swojej głowie kilka języków i mnóstwo pozytywnej energii. A jej pomoc nie ograniczyła się jedynie do kursu. Znacie mnie – wiecie, że drążę tematy i zadaję dużo pytań, a ona zniosła to z ogromną cierpliwością. Jeżeli ciekawi Was, jak opisuje świat i podchodzi do życia, to zajrzyjcie na jej bloga E-migrantka – zrozumiecie o czym mówię! To też kolejne, dobre źródło wiedzy o życiu w Belgii.
Mam plan
Idąc na kurs miałam dobre przeczucia, a intuicja mnie nie zawiodła. Chociaż po 6 tygodniach intensywnego szkolenia mam ochotę na nieco przerwy, to samo szkolenie uważam za bezcenne. A przy okazji myślę, że bardzo mądrze podchodzą do tego centra, wymagając planu jako warunku zaliczenia. Chodzi o kilka działań, które będą efektem tego kursu i pokażą jak z niego skorzystałam. I ja właśnie z takim planem tego, co będę robiła dalej wyszłam w świat. Z rzeczy, którymi mogę się ewentualnie podzielić:
- Emerytura – zamierza uporządkować moje zasoby, bo przez zmianę pracy nieco się to poplątało. Mam też w planach otwarcie dodatkowego konta oszczędnościowego na ten cel.
- Freelance – okazało się, że opcji jest więcej niż tylko od razu otwieranie własnej firmy. Zamierzam więc przyjrzeć się różnym formom pośrednim i za ich pomocą potestować pomysły na własny biznes.
- Niderlandzki – zmieniłam w tej kwestii zdanie i jednak zamierzam podjąć naukę tego języka, chociażby w bardzo podstawowym stopniu. Głównie po to żeby radzić sobie z dokumentami z pracy (moja firma jest zlokalizowana we flamandzkiej części kraju).
- Prawo jazdy – i to akurat pokrywa się z moimi celami na 2021. Już zaczęłam!
No i nie zostałam z tym planem sama – wiem, że mogę liczyć na Agnieszkę, ale również moją patronkę Nathalie. I o tym wcześniej nie wspomniałam, ale przez rok można liczyć na jej pomoc w zasadzie we wszystkim. Od organizowania wycieczek i zwiedzania Belgii po pomoc w tłumaczeniach i sprawach urzędowych.
Dla mnie sprzed 3 miesięcy
Jeżeli tak jak ja, szukasz dobrego źródła informacji, masz dość używania translatora Google i niezbyt pewnych informacji z grup na fejsie, to szkolenie z bycia Belgijką (albo ewentualnie Belgiem :P), jest dla Ciebie. Autentycznie żałuję, że tak późno skorzystałam, bo oszczędziłoby mi to sporo pracy i nerwów. Finalnie wyszło dobrze, dowiedziałam się sporo i mam mnóstwo wdzięczności wobec kogoś, kto wymyślił taką opcję.