Jesień mnie dojechała i po prostu się ostatnio nie wyrabiam. Przez jakiś czas próbowałam nadganiać na bieżąco, ale przychodzi taki moment, kiedy muszę po prostu przebudować i porządnie zaplanować najbliższe tygodnie. To po prostu trochę prawdy o tym, jak nawet na co dzień zorganizowane życie może wymknąć się nieco spod kontroli.

Mniej dramatu więcej brokatu

Na szczęście w ostatnich tygodniach nie działo się nic bardzo złego czy poważnego. Zwyczajnie dopadł mnie jesienny zapierdziel. I to pięknie pokazuje, że to wcale nie kwestia organizacji. I jasne, planowanie bardzo pomaga ogarnąć dużo rzeczy na raz, ale wcale nie gwarantuje sukcesu. Dlatego teraz chcę te plany przebudować żeby pomieścić wszystko, na czym mi zależy. I do tego muszę zrobić kilka kroków.

Ogląd obecnej sytuacji

To jest ten krok, który mnie najbardziej stresował. Bo przyznanie tego ile rzeczy obecnie się dzieje i muszę je pomieścić w grafiku miało potencjał żeby mnie ostatnie przytłoczyć. Z jednej strony, mam sporo pracy przed końcem roku, wykonuję też chwilowo obowiązki innej osoby, która jest na urlopie. Oprócz tego dalej na bieżąco mam lekcje francuskiego. Bardzo mocno też cisnę kwestię godzin na prawie jazdy. Mam też na talerzu kilka projektów i pomysłów, które chcę wcielić w życie. A poza tym mam już sporą listę bieżączki, czyli taki drobnych zadań, które powinnam ogarnąć. W rezultacie zebrało się tego trochę, ale rozpisanie tej listy mocno pomogło.

Plan na najbliższe tygodnie

Plan poprawy tej kryzysowej sytuacji zaczęłam od ogarnięcia ram czasowych. W grudniu wyjeżdżamy na święta, musimy przetransportować się do PL między moimi dyżurami. Zostało więc zaledwie nieco ponad dwa tygodnie. Przez resztę roku będziemy się skupiali na rodzinie i przyjaciołach, więc nie traktuję tego jako bardzo produktywnego okresu.

Dlatego znając obecne obciążenia i linię czasową, mogę zrobić plan, który ma szansę pozwolić mi zrobić wszystko bez fundowania sobie załamania nerwowego. Bliski wyjazd powoduje, ze muszę uzgodnić kwestie praktyczne w pracy, upewnić się, że mam wszystkie swoje rzeczy na wyjazd, zrobię odpowiednie zakupy i upewnię się, że prezenty zostały chociażby zamówione. Resztę bieżących zadań muszę spriorytetyzowac (np. kwestie zdrowotne najpierw), a te na które nie wystarczy mi czasu, zaplanuję po nowym roku. Nie wyrabiam się, bo doba nie jest z gumy, i nie zamierzam udowadniać, że jest inaczej. Wolę racjonalny plan.

Zacznę od tego żeby się wyspać

Nie wyrabiam się też dlatego, że jestem ostatnio przemęczona. Więc dobrym początkiem do realizacji planu będzie po prostu zadbanie o to, żebym miała na niego siłę. Tak wygląda w praktyce moje ogarnianie kuwety jak życie delikatnie wymknęło mi się spod kontroli. A jak Ty sobie radzisz?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *