Zawsze trochę mi dziwnie jak w połowie listopada mam ochotę wieszać bombki. Więc zwykle staram się nieco powstrzymać, do czasu aż chociażby zacznie się grudzień. No, ale nie wytrzymałam i wjechał świąteczny dekor.

Usprawiedliwienie

Na swoje usprawiedliwienie dodam, że chciałabym chociaż przez chwilę się tymi dekoracjami pocieszyć. Cały rok je pieczołowicie przechowuje, a w efekcie w połowie grudnia wyjeżdżamy i nie ma nawet kiedy dobrze się nawąchać świeczek i naoglądać światełek. Nie będziemy też w tym roku kupować choinki. Na niecałe dwa tygodnie nie ma to najmniejszego sensu. A też jestem tego typu osobą, że jak wracamy zaraz po nowym roku, to najchętniej w ciągu jednego dnia bym wszystkie dekoracje zdjęła i pochowała. Więc finalnie stwierdziłam, że zaczynam wcześniej i nie będę przesadzała.

Mniej dramatu więcej brokatu

Za chwilę będę wystawiać na światło dzienne kalendarze adwentowe, a do tego przydaje się fajna, świąteczna atmosfera. Ale postanowiłam nie przesadzać i zaaranżowałam te miejsca w domu, których zwykłym przeznaczeniem jest tworzenie atmosfery. Fakt, jest trochę bibelotów, ale po kilku tygodniach znikną. Stwierdzam, że taka metoda na kurzołapy sprawdza się lepiej niż stała ekspozycja. Postawiłam też na naturalne rzeczy, które i tak mam w domu – grzyby, orzechy. No i wjechał świąteczny dekor na drzwi – co prawda oglądają je wyłącznie sąsiedzi z naprzeciwka, ale to mi nie przeszkadza zmieniać co sezon wieńca.

A jak u Ciebie? Świąteczne dekoracje już gotowe?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *