Nienawidzę poniedziałków to już klasyk. I na pewno nie pomaga temu dniu, że jest pierwszym w tygodniu, w którym pracujemy. Taki urok kapitalistycznej rzeczywistości, która kładzie nacisk na produktywność. W efekcie pewnie jak wiele innych osób, wyhodowałam sobie lęk przed poniedziałkiem. A, że takich lęków nie lubię, to postanowiłam coś z tym zrobić.

Niedzielna nerwica

To nie jest tak, że syndrom niedzielnego popołudnia czy monday blues to jednostka chorobowa. To bardziej fenomen, który dotyka wiele osób. Pewnie kojarzysz ten stan niedzielnego popołudnia, gdy niby jeszcze zostało Ci pół dnia wolnego, ale ciężko się nim cieszyć. Bo weekend okazał się za krótki, a jutro znowu do roboty. Nawet jeżeli ją lubimy.

W efekcie z jednej strony można się dorobić nowego stresora, a z drugiej mnie osobiście w takim stanie ogarnia niemoc. Wtedy czas niedzieli przepływa mi przez palce. A w poniedziałek rano jestem podwójnie sfrustrowana tym, że nie wykorzystałam czasu w niedzielę tak dobrze jak mogłam. Klasyczny lęk przed poniedziałkiem.

Zmiana perspektywy

Jak z wszystkimi tego typu problemami, zaczęłam od tego żeby lęk przed poniedziałkiem rozpracować w głowie. Obserwując sama siebie doszłam do wniosku, że niepotrzebnie na niedzielnym wieczorze wieszam dużą presję. Zachowuję się trochę jakbym miała przystąpić do ostatniej wieczerzy. Porządkuję, gotuję i przygotowuję się jakbym miała świętować. A poniedziałek z takim stanem mi się raczej nie kojarzy.

Dlatego postanowiłam przesunąć środek ciężkości z niedzieli na piątek i ogłosić go swoim początkiem tygodnia. Tak tylko w środku w Adzie, ale to w zupełności wystarcza! Dzięki temu mój tydzień rozpoczyna się bardzo przyjemnie, perspektywą dwóch kolejnych dni wolnych. Dzięki temu w niedzielę wieczorem mentalnie jestem już w połowie tygodnia, właśnie wypoczęłam przez dwa dni i jestem gotowa do pracy. Bez stresu i lęku przed poniedziałkiem.

Rytuał na początek tygodnia

Tym co pomaga mi utrzymać to mentalne założenie jest odpowiedni rytuał w piątek. Od czwartku staram się ogarnąć dom, tak by w piątek po pracy wystartować ze świeżą przestrzenią. Staram się też wstać wcześniej, rozpocząć kawą i porcją newsów, w czym doskonale pomaga mi Outriders Brief. Za to w piątek wieczorem, przygotowuję się na nowy tydzień. Najczęściej wtedy robimy zakupy, więc mamy lodówkę pełną pysznych rzeczy. To też moment, w którym zakładam nową jedwabną poszewkę, świeżą pościel, świeżą piżamkę. Robię peeling kawitacyjny, maseczkę i zaczynam nową książkę. To wszystko w bardzo symboliczny sposób daje mi to uczucie świeżego, nowego początku. A poniedziałek staje się po prostu kolejnym dniem tygodnia, do którego nie muszę się specjalnie przygotowywać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *