Dojrzałam wreszcie do tego żeby Wam opowiedzieć jak wygląda prawo jazdy w Belgii. A w zasadzie bardziej proces zdobywania go. Dość mocno różni się od tego, jak to wygląda w Polsce, więc pomyślałam, że to może być ciekawe. Chociażby dlatego, że niekoniecznie trzeba zdać egzamin by samodzielnie jeździć.

Egzamin teoretyczny

Można się wybrać od razu na egzamin teoretyczny na prawo jazdy. Kurs w szkole jazdy nie jest obowiązkowy. Sam egzamin kosztuje 16 e. Natomiast egzamin z tłumaczem na język angielski kosztuje dodatkowe 50 euro, dla tych co nie mówią płynnie po francusku czy holendersku. Tłumacza trzeba zarezerwować osobiście w centrum egzaminacyjnym, ja akurat zdawałam w Scherbek w Brukseli. Sam egzamin z tłumaczem praktyce polega na tym, że tłumacz najpierw na żywo tłumaczy pytanie na angielski i dopiero rusza czas dla konkretnego pytania (20 sekund), które na ekranie jest odtwarzane w języku miejscowym (w moim wypadku był to holenderski). Dzięki temu egzamin jest znacznie łatwiejszy, bo na każde pytanie jest więcej czasu. Chociaż trwa dwa razy dłużej ;).

Do nauki korzystałam z dwóch stronek z testami, które tłukłam do skutku:

Po egzaminie jest szybki test wzroku (czytanie liter z odległości, jak u okulisty). Od tłumacza dostałam spory folder z przydatnymi informacjami na temat następnych kroków i wizytówkę. Głównie dlatego, że jak będę chciała już przystąpić do egzaminu praktycznego, muszę się umówić dodatkowo z tłumaczem, oprócz samego egzaminatora.

Praktyka

W Belgii część praktyczną treningu można załatwić na 3 sposoby:

Szkoła jazdy i kurs

Wybrałam szkołę jazdy, która była najbliżej i oferowała lekcje w języku angielskim – Auto Ecole STOP. I jak na razie jestem bardzo zadowolona z ich usług. Szczególnie z mojego instruktura Michela, który jest najcierpliwszym człowiekiem na świecie i nawet mu powieka nie drgnęła przy moich głupotach na drodze.

Ciekawy był też dla mnie kontrast między tym, jak uczono mnie w Polsce a w Belgii. W Polsce po prostu wsadzono mnie do samochodu z poleceniem masz, jeździj. Trafiłam też na dość nerwowych instruktorów (w sumie trzech). Te lekcje kojarzą mi się z moimi nerwami, ich krzykami, grającym radiem, pogaduszkami i ogólnym chaosem. W Polsce przejeździłam prawie 60 godzin jazd i dalej nie czułam się pewnie za kółkiem.

W Belgii poprosiłam o naukę od podstaw. Wszystko odbywało się w absolutnym spokoju i ciszy. A przede wszystkim etapami. Na pierwszej lekcji przez dwie godziny obsługiwałam tylko kierownicę, lusterka i kierunkowskazy (a instruktor resztę). Trenowałam trzymanie się swojego pasa, skręty i ogólną świadomość na drodze. Na kolejnej lekcji dołożono mi hamulec. Na kolejnej wyłącznie przyspieszanie (bez startowania auta). Dopiero po tym miałam sprzęgło i zupełnie na samym końcu skrzynię biegów. Dzięki temu oswajałam się i ćwiczyłam w elementach po kolei zanim zaczęłam sama jeździć. A jak już zaczęłam sama obsługiwać samochód, wszystko było bardzo naturalne i odruchowe. Czułam się dużo pewniej na drodze i miałam czas skupić na zasadach ruchu, znakach i kontrolowaniu prędkości. Bardzo dobre doświadczenie.

Zakup auta

Potrzebowałam auta, które będzie tymczasowym, treningowym jeździkiem. Mamy już jedno auto ale jest stanowczo za duże i w zbyt dobrym stanie żebym je odzierała. Poza tym ma automatyczną skrzynię biegów, a  ja muszę zdawać na manualnej. Dlatego kupiłam sobie moje małe niebieskie Renault (i tylko tyle o nim wiem). Jestem mocno zielona w temacie aut, dlatego dla mnie ten proces był dość stresujący.

Jednak w Belgii bałam się nieco mniej niż byłoby to w Polsce. Głównie dlatego, że przed sprzedażą auto musi przejść przegląd (na koszt sprzedającego) i jeżeli kupuję od profesjonalnego sprzedawcy (dealera/komisu) to z automatu dają 12 miesięcy gwarancji. Jako że po zdaniu finalnego egzaminu najprawdopodobniej dostanę służbowe auto, moja Renatka nie będzie mi prawdopodobnie potrzebna na aż tak długo. Ale jak na razie bardzo się polubiłyśmy :).

Kolejne kroki:

Egzamin praktyczny na prawo jazdy będę mogła pierwsze dwa razy zdawać na własnym samochodzie. Przy trzeciej i każdej kolejnej próbie, to szkoła jazdy powinna podstawić auto. Przed egzaminem muszę jeszcze zrobić kurs pierwszej pomocy (2h teorii online + 2h lekcji). A przed samym egzaminem jest test na szybkie reakcje. I to w zasadzie będzie już tyle, jeżeli chodzi o cały proces. Mam szczerą nadzieję, że za kilka miesięcy nagram Wam drugą część, w której ze szczegółami opowiem jak odbyło się zdawanie egzaminu.

5 odpowiedzi

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *