Dalej jestem myślami przy podsumowywaniu mojej drugiej dekady życia. To taki typowy czas usamodzielniania się i uczenia o sobie. A sporo części tego procesu nie jest darmowych. Czasem były to niezbyt dobrze zainwestowane pieniądze. Jednak dużo częściej były to trafione decyzje. Dlatego chcę Ci opowiedzieć o tym, jakie były najlepsze inwestycje moich lat 20.

LINK DO FILMU

Wielokrotnie czytałam, że lata 20. życia to jeszcze nie do końca jest moment na duże inwestycje na całe życie typu dom czy emerytura. I lepiej skupić się na inwestowaniu w siebie, swoje umiejętności i potencjał. Kiedyś wydawało mi się to nieco sztywną zasadą. A teraz patrząc na to, jakie decyzje podejmowałam, faktycznie się z tym zgadzam.

Studia magisterskie

To chyba największa inwestycja. W sumie kosztowało mnie to ponad 10 000 złotych. Liczę to zarówno same czesne jak i wszystkie dodatkowe uczelniane koszty (dyplomy, legitymacje i inne). I uważam, że była to świetna decyzja. Wybrałam studia w trybie zaocznym i w dziedzinie, która uzupełniła moje umiejętności, bezpośrednio przekładając się na codzienną pracę. Z perspektywy czasu uważam, że wybieranie kierunku studiów pod kątem codziennej praktyki w pracy to absolutnie najlepsza możliwa opcja.

Aczkolwiek nie muszą to być wyłącznie studia. Podobnie bym potraktowała wszelkie certyfikatym szkolenia, czy naukę języków, które dają praktyczne umiejętności, czy wręcz narzędzia do zarabiania. Dlatego jestem bardzo zadowolona z nauki francuskiego Tego typu inwestycje bardzo szybko się zwracają.

Terapia

Każdy z nas ma coś do przepracowania. Moich około-terapeutycznych aktywności było sporo. Zarówno same sesje z terapeutką (100 zł/h) jak i kursy, książki i artykuły. Nawet ciężko mi tutaj policzyć konkretną kwotę. Jednak każda jedna korzyść z uczenia się siebie i rozwiązywania swoich problemów była (i jest) tego warta. Z jednej strony wzrasta mój komfort życia, a z drugiej lepiej rozumiem i tworze relacje z bliskimi mi osobami. To jest ten typ inwestycji, który polecam w ciemno każdemu.

Prawo jazdy i auto

Nieco żałuję, że trochę mi zajęło dotarcie do tego etapu. To jednak dwie dość świeże inwestycje, w zasadzie jeszcze trwające. Jednak myślę sobie, że wcześniej chyba nie byłam gotowa na jażdżenie samochodem. W każdym razie swoboda poruszania się i doza samodzielności jaką daje auto jest zdecydowanie warta czasu, wysiłku i pieniędzy, jakie musiałam w to włożyć.

Zdrowie i uroda

W tej kategorii mam w zasadzie dwie duże inwestycje o zaskakująco dobrych rezultatach. I z perspektywy czasu znowu będę to polecała każdemu. Pierwszą taką decyzją była depilacja laserowa bikini. Sześć lat temu pakiet kosztował 900 zł/6 zabiegów. Efekty mam do dzisiaj – żadnego golenia, podrażnienia, zawsze gładka skóra. Jestem niesamowicie zadowolona z tej inwestycji i mimo, że były to dość bolesne zabiegi, powtórzyłabym je.

Drugim kosztem jest coś, co jeszcze trwa, i pewnie opowiem o tym za jakiś czas. Mianowicie jest to leczenie ortodontyczne, które przechodzę od dwóch lat, a na które dotąd wydałam 7500 zł. I pewnie jeszcze trochę będę musiała wydać. W każdym razie widzę już efekty i jestem z nich bardzo zadowolona.

Sprzęty

Pierwszym co przyszło mi na myśl w kategorii najlepsze inwestycje w sprzęt był iPad. Tak jak nie jestem fanką Apple, tak uważam, że iPad jest ich bardzo udanym gadżetem. Wspiera moją codzienną naukę francuskiego, jest świetnym narzędziem w tworzeniu naklejek, najlepszym sprzętem podróżnym i doskonałym moblinym centrum rozrywki w domu. Jego zakup nieco mnie stresował, bo to jednak było 600 euro, ale z perspektywy czasu wydałabym te pieniądze ponownie bez mrugnięcia okiem.

Z resztą tam samo jak drugi sprzęt, o którym pomyślałam czyli aparat. Sony Alpha A500, którym obecnie nagrywam wzięłam kilka lat temu na raty. Było to ponad 2000 zł, a nieco później dokupiłam kolejne obiektywy, każdy po ok. 300 euro. W sumie znowu spora kwota, ale bez tego sprzętu nie byłabym w stanie nagrywać na YouTube ani utrwalać wspomnień. Ponownie inwestycja, której ani trochę nie żałuję.

Wreszcie nieco mniejsza kwotowo inwestycja, ale zdecydowanie coś bez czego sobie już nie wyobrażam życia w domu, mianowicie robot sprzątający. Zupełnie poważnie, poziom wygody jaki daje to urządzenie jest moim absolutnym, domowym must have. Kupiłam Xiaomi Mi Robot za 300 euro z mojej zupełnie pierwszej pensji zarobionej w Belgii. Do dzisiaj to ulubiony sprzęt domowy nie tylko mój, ale też Michała. A jego ciężko tak zachwycić.

Czas to pieniądz

Powiedzenie, że czas to pieniądz to wyświechtany szlagier, ale jednak prawdziwy. Poświęcam czas żeby zarobić pieniądze, a więc w zasadzie za wszystko powyższe zapłaciłam swoim czasem. Chcę przez to powiedzieć, że w zasadzie to najważniejsza dla mnie waluta, którą inwestuję ostrożnie. I z perspektywy czasu z wszystkich powyższych inwestycji jestem bardzo zadowolona. Pozwoliły mi być tu gdzie jestem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *