fbpx
Wszystko Pod Kontrolą

W pierwszej części o prawie jazdy w Belgii opowiedziałam Wam o wszystkim, co musiałam zrobić żeby to prawo jazdy zdobyć do momentu odbioru tymczasowego prawa jazdy i kupna auta. Dlatego stwierdziłam, że teraz rok później opowiem Wam o drugiej fazie moich zmagań z tym tematem, na szczęście zakończonych sukcesem!

LINK DO FILMU

Żeby w trybie prawa jazdy M18 (20 godzin w szkole jazdy + tymczasowe prawo jazdy) móc podejść do egzaminu, trzeba spędzić na drodze z tymczasowym prawem jazdy minimum 3 miesiące. W moim przypadku było to znacznie dłużej.

W ramach przygotowania do egzaminu w moim centrum egzaminacyjnym (czyli Schaerbeek w regionie Brukseli) w niedzielne poranki trenowałam. Znalazłam na YouTube playlistę z popularnymi trasami egzaminacyjnymi przygotowanymi przez jedną ze szkół jazd. I co weekend sobie taką jedną trasę na Google Maps wyznaczałam i jeździłam w momencie jak nie było ruchu. Szczególnie przyjemnie było między majem a sierpniem, bo poranki były zupełnie jasne. I dzięki temu, przećwiczyłam sporo wrednych skrzyżowań i trudnych fragmentów.

Kurs pierwszej pomocy

Kolejnym krokiem jest kurs pierwszej pomocy, co jest obowiązkiem w regionie Brukseli. Kurs składa się z dwóch etapów:

Oba te szkolenia są dostępne wyłącznie w językach francuskim i niderlandzkim. Polecam korzystać z kursu online po niderlandzku, bo tłumaczenie przeglądarkowe na angielski jest znacznie lepsze. Aczkolwiek trzeba się przygotować na to, że zabierze to więcej czasu, bo obrazki trzeba sobie tłumaczyć ręcznie. Nie za bardzo da się wyłącznie przeklikać ten kurs, bo jednak po każdym module są testy do zdania.

Szkolenie w centrum szkoleniowym jest możliwe wyłącznie po francusku lub niderlandzku. Jak podpytywałam instruktorkę, to opowiadała, że wielokrotnie wnioskowali do władz regionu o kursy po angielsku, ale za każdym razem otrzymywali odmowę.

W moim przypadku sesja była po niderlandzku, a w mojej grupie było kilka osób, które nie mówiły ani po francusku ani po niderlandzku, ale wspólnymi siłami i z pomocą innych kursantów daliśmy radę.

Risk perception test

Następnie należy zdać risk perception test – który ja sobie nazywam testem na spostrzegawczość. Test polega na tym, że w centrum egzaminacyjnym wyświetlane są nagrania z jazdy na drodze, a potem jest do każdego nagrania kilka pytań o to, co zdający zauważył – czy był samochód z tyłu po prawej, czy jechał rower, czy zauważyło się dzieci bawiące się piłką itd. Warto sobie to poćwiczyć, bo wbrew pozorom nie jest to taka łatwa sprawa – ja korzystała z dwóch stronek:

Ponownie, test jest dostępny wyłącznie po niderlandzku i po francusku, dlatego zdecydowałam się na pomoc tłumacza – oczywiście dodatkowo płatne. Ale mam wrażenie że dzięki temu i solidnym ćwiczeniom w domu zdałam przy pierwszym podejściu. Test kosztuje 15 euro + opłata za tłumacza.

Ze zdanym risk perception test i kursem pierwszej pomocy można się umówić na egzamin. Jednak ja najpierw zdecydowałam się na kilka dodatkowych godzin jazd w szkole jazdy, co okazało się fantastycznym pomysłem. Egzamin rządzi się swoimi prawami, a po roku zdążyłam już sobie wyrobić własne nawyki, więc korekta instruktora była bardzo potrzebna.

Egzamin praktyczny

Po pozytywnej opinii instruktora zdecydowałam się umówić na egzamin. Wygląda to nieco inaczej niż w Polsce, ponieważ na egzaminie w trybie M18 musi być obecny tzw. Guide. I tu jest znowu kilka opcji:

Finalnie zdecydowałam się na drugą opcję, głównie dlatego, że moje auto jest bardzo małe. A na egzaminie w samochodzie siedzi kandydat na kierowcę, jego guide, egzaminator a w moim przypadku jeszcze tłumacz. Dodatkowo, szkoła jazdy załatwia wszystkie formalności za mnie – umawia egzamin, umawia tłumacza, zapewnia auto i instruktora. A przy okazji powiedziano mi też, że egzaminatorzy bardzo nie lubią małych aut – co w tych warunkach egzaminacyjnych całkowicie rozumiem :).

W dzień egzaminu musiałam dostarczyć do centrum egzaminacyjnego potwierdzenie 20 godzin jazd w szkole, wynik risk perception test i potwierdzenie kursu pierwszej pomocy. Po czym udałam się na sam egzamin. To co jest plusem, to brak placu manewrowego. Jedzie się od razu na miasto. Chociaż jest nieco dziwnie jak po roku jeżdżenia samemu nagle ma się 4 osoby w samochodzie.

Zdałam za drugim razem. I co ciekawe, uważam, że pierwszy niezdany egzamin pojechałam znacznie lepiej niż drugi. Uważam, że ocena stylu jazdy jest dość subiektywna i w moim przypadku zdecydowanie znaczenie miało to na kogo akurat trafiłam.

Po szczęśliwie zdanym egzaminie dostałam zaświadczenie o jego zdaniu, z którym w gminie złożyłam wniosek o prawo jazdy, które po tygodniu odebrałam. I wreszcie, po jakichś półtorej roku jeżdżenia, mogłam zdjąć z tylnej szyby „L”-kę :).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *